Środowiskowe koszty naszych ubrań
Czwartek, 03.08.2017. Katarzyna Salus
Środowiskowe koszty naszych ubrań
Fot. Manfred Wimmer
Ludzie kupują więcej ubrań niż kiedykolwiek przedtem – wyrzucają także więcej niż kiedykolwiek. Ogromne ilości energii, wody i innych zasobów są potrzebne do ich produkcji. Ponad połowa ubrań, które nosimy jest wyrzucana w ciągu zaledwie roku od momentu produkcji. Koszty tak wybujałej terapii zakupowej ponosi Ziemia.

Według obliczeń międzynarodowej firmy doradczej McKinsey, produkcja 1 kg tkanin generuje średnio 23 kg gazów cieplarnianych. Ponieważ konsumenci noszą ubrania o połowę krócej niż jeszcze 15 lat temu, cały ten wkład marnuje się szybciej niż kiedykolwiek.

Globalna produkcja ubrań podwoiła się pomiędzy 2000 i 2014 rokiem, wraz z podwyższeniem wydajności firm odzieżowych i skróceniem cyklów produkcji, dzięki czemu konsumenci otrzymali dużo niższe ceny. Jak podaje Greenpeace, w skali światowej, wartość rynku odzieży i tekstyliów w 2015 roku wyniosła 1,8 biliona dolarów, wzrastając z 1 biliona w 2002 roku.

Marki opierające się o model szybkiej mody, takie jak Zara, oferują już ponad 20 kolekcji rocznie – to ok. jedna kolekcja na dwa i pół tygodnia. Szwedzki H&M wypuszcza do 16 kolekcji rocznie. Kupowanie na dłużej i naprawianie ubrań po prostu wyszło z mody.


Zmieniła się nie tylko ilość ubrań na rynku; przemianie uległy też procesy produkcyjne. Materiały, takie jak poliester, są tańsze niż materiały naturalne. Dlatego prawie cała odzież jest obecnie produkowana z mieszanych materiałów – bardzo często z domieszkami poliestru albo akrylu. W celu powtórnego przetworzenia należy rozdzielić te materiały, co stanowi spory problem. Mechaniczna metoda recyklingu niszczy włókna, a metody chemiczne są zbyt drogie, by miały komercyjne zastosowanie na szerszą skalę. Niewiele firm odzieżowych inwestuje w badania nad takimi technologiami. Wysyłanie ubrań z drugiej ręki do krajów w Afryce i Azji również nie zdaje egzaminu. Nawet, jeśli lokalne rynki są na tyle chłonne, żeby je przyjąć, to słaba jakość materiałów gwarantuje znikomą ich wytrzymałość przy dłuższym używaniu.

Większość wielkich koncernów odzieżowych nie kłopocze się mierzeniem swojego wpływu na środowisko. Jednak kilka z nich, które dosięgły poprzednie skandale w branży, podejmuje działania zapobiegawcze. H&M wyeliminował toksyczne perfluorowane polifluorowane związki chemiczne ze swoich kolekcji – były używane do wzmacniania wodoodporności ubrań. H&M jest także firmą, która (wraz z C&A) kupuje najwięcej ekologicznej bawełny uprawianej w systemie eliminującym szkodliwe pestycydy i promującym dokładne zarządzanie gospodarką wodną (więcej na temat rynku bawełny ekologicznej tutaj).

Nike, amerykański gigant akcesoriów sportowych, zszywa niektóre linie obuwia, zamiast zgrzewać je razem. Dzięki temu ilość odpadów zmniejsza się o 60%.

Firma Patagonia, która produkuje specjalistyczną odzież outdoorową i sprzęt, wpadła na użyteczny pomysł. Zachęca klientów do kupowania tylko tego, czego potrzebują i pomaga naprawiać stare rzeczy, aby służyły dłużej.

 

Więcej informacji o tym, które firmy odzieżowe dostępne na polskim rynku są najbardziej przyjazne dla środowiska znajdziecie w naszych "Dobrych Zakupach": http://dobrezakupy.ekonsument.pl/pl/ubrania


Tłumaczenie: Marta Kołodziejczak

Komentarze