Powolne, lecz bezustanne skutki zmian klimatu w Bangladeszu
Czwartek, 09.03.2023. Katarzyna Salus
Powolne, lecz bezustanne skutki zmian klimatu w Bangladeszu
Fot. Rainbow Collective
Chaos klimatyczny już odbija się na przemyśle odzieżowym. Bangladesz, jedno z dziesięciu najniżej położonych państw na świecie, rocznie produkuje odzież na eksport o wartości 38,73 miliarda dolarów. Kraj mierzy się z ogromnymi zagrożeniami z powodu rosnących temperatur, podnoszącego się poziomu morza i powodzi, a także braku bezpieczeństwa żywnościowego związanego ze zmianami w środowisku. Skutki tych zmian już są odczuwalne.
Chcąc sprawdzić, jak wpływają na przemysł odzieżowy, przedstawicie brytyjskiej organizacji pozarządowej Labour Behin the Lable zapytali pracownice i pracowników w Bangladeszu, jakie są ich obserwacje i co sądzą na temat zmian klimatu.
 
Zagrożenie dla gospodarki wiejskiej
 
Migracja wewnętrzna to tylko jeden ze skutków zmian klimatycznych zwiększających narażenie pracowników i pracownic na wyzysk przez przemysł odzieżowy. Dwie trzecie powierzchni Bangladeszu leży na wysokości poniżej 5 m n.p.m., a jedna czwarta ludności zamieszkuje strefę przybrzeżną o szerokości 580 km. Rolnictwo w strefie przybrzeżnej jest coraz bardziej zagrożone w wyniku podnoszącego się poziomu morza i wzrostu zasolenia wody, które zabija drzewa oraz inne rośliny i uniemożliwia uprawę roli. W wielu miejscach dochody ludności wiejskiej przestają wystarczać na życie.
 
Esabnur, lat 32, wyemigrował do Dhaki po tym, jak rzeka Karatoa wylała, zniszczyła jego wioskę i zalała pola uprawne. Jak powiedział: „Przyjechałem z wioski do miasta, bo jestem biedny i muszę zarabiać. Nie mam wykształcenia, które by mi pomogło. Przyjechałem do miasta i zacząłem pracować w fabryce odzieżowej jako pomocnik. Teraz pracuję w tej fabryce jako operator maszyn”.
 
Esabnur obecnie zarabia 10 900 BDT miesięcznie (450 zł) i z tej pensji utrzymuje 6 członków rodziny. Mówił o skutkach powodzi w swojej rodzinnej wiosce i jego decyzji o przeprowadzce: „Kiedy zaczynają się powodzie, nie ma pracy. Drogi są zalane, więc nawet gdybym chciał dorabiać jako rykszarz, nie mogę. Zasadniczo podczas powodzi nie mamy pracy ani dochodów. Nie miałem więc innego wyboru, jak przyjechać do miasta. Jestem tu, bo w powodziach wszystko straciłem. W naszej wiosce powodzie zniszczyły 1000 domów. Ich mieszkańcy nie mieli innego wyboru, niż przyjechać do miasta. Przed powodziami w ogóle nie myśleli o mieście, byli szczęśliwi w wiosce. A teraz, ponieważ ludzie muszą migrować do miasta, miasto robi się zatłoczone, przeludnione. Większość przyjeżdża tu do pracy w fabrykach odzieżowych. Ci ludzie stracili wszystko w powodziach. Muszą się tu przenieść. Do miasta jedzie się dlatego, że tutaj jest praca”. Esabnur podaje, że w tej chwili wytwarza ubrania dla Walmartu i UNIQLO.
 
Przeludnione, gorące i zanieczyszczone miasta
 
Za sprawą migracji liczba mieszkańców Dhaki wzrosła w ciągu ostatnich 10 lat z 16 milionów do 23 milionów[ii]. Szacuje się, że w 2050 roku przekroczy 36 milionów[iii]. Napływ ludności niewątpliwie obciążył infrastrukturę Dhaki – drogi, szkoły, usługi komunalne, baza mieszkaniowa są niewystarczające do zaspokojenia potrzeb rosnącej populacji.
 
Monira Begum, lat 30, mieszka w Ashulii w Dhace i przeniosła się do stolicy z powodu powodzi w jej rodzinnym miasteczku. Mówiła o zanieczyszczeniach i problemach z odpadami, z jakimi zetknęła się w Dhace, także powiązanymi z fabrykami odzieżowymi: Widziałam w fabryce ubrań, jak zrzucają odpady do rzeki pod miejscowym mostem. Kiedy jest powódź, te śmieci powodują potworny smród w całej okolicy. Z powodu ekstremalnych upałów ostatnio nie ma tylu powodzi, więc w tej chwili nie śmierdzi. Wyrzucają tam odpady tekstylne z fabryk odzieżowych. Ale nie powinno do tego dochodzić, więc chcemy, żeby ktoś coś z tym zrobił”.
 
Monira opowiadała także o zagrożeniu pożarowym wywoływanym przez ekstremalne upały i odpady tekstylne: „Co roku z powodu upałów te wyrzucane tkaniny się palą, a od nich ogniem zajmują się lokalne sklepy i zostają zniszczone w pożarze” – stwierdziła. „Odpowiadają za to cyklony i pogoda, którą teraz mamy. Nie pada tyle, co wcześniej. To dlatego, że klimat się ociepla. Ma to wpływ nawet na dostawy prądu w mieście i utrudnia wszystkim życie”.
 
W nadchodzących latach z powodu rosnących temperatur przewiduje się także brak bezpieczeństwa żywnościowego. Naukowcy twierdzą, że do 2050 roku Bangladesz może stracić 32% produkcji pszenicy i 8% produkcji ryżu[iv].
 
Monira mówi, że szyje ubrania dla H&M i Jordache i zarabia 10 868 BDT (ok 450 zł) miesięcznie. Jeśli chodzi o zdanie na temat zmian klimatu, odpowiedziała szczerze: „Nie wiem o tym [o zmianach klimatu] za wiele, ale sporo słyszę i dowiaduję się od innych. Osobiście mam poczucie, że jeśli ziemia pozostanie zdrowa, ludzie mogą dobrze żyć. Sądzę, że ludzi, którzy niszczą ziemię, trzeba zmusić do zaprzestania tych działań”.
 
Fabryki a zagrożenie powodziowe
 
Coraz częstsze stają się powodzie błyskawiczne, a skutki podnoszenia się poziomu wód nie ograniczają się do wybrzeża. W 2022 r. zespół badaczy z Uniwersytetu Stanu Pensylwania i Uniwersytetu Chittagong stwierdził, że 70 milionów ludzi w Bangladeszu mieszka na obszarach zagrożonych powodzią (w promieniu do 2 kilometrów od którejś z rzek). W samej Dhace narażonych na powodzie jest około 6 milionów mieszkańców[v].
 
Także wiele fabryk odzieżowych stoi na obszarach zagrożonych powodziami. W Dhace 20% fabryk znajduje się na ternie położonym poniżej 5 metrów n.p.m. lub w pobliżu rzeki, co oznacza, że mniej więcej od roku 2030 grożą im regularne zalania. Takie ryzyko dotyczy 1155 fabryk, zatrudniających tysiące pracownic i pracowników, którzy ucierpią w wyniku takich powodzi[vi]. Znaczna część slumsów, w których mieszkają pracownicy fabryk, także znajduje się na tych zagrożonych powodziami obszarach.
 
Fahima, lat 28, ma na utrzymaniu sześcioosobową rodzinę. Jej rodzina podjęła niechętnie decyzję o przeprowadzce do miasta kilka lat temu, kiedy po zalaniu pól ryżowych życie w ich wiosce stało się zbyt trudne. Jak mówi, teraz szyje ubrania dla NEXT, M&S i Kmart. Fahima opowiadała o zalaniach dróg w jej dzielnicy: W okolicy, w której teraz mieszkam, są pewne problemy. Główną drogę cały czas zalewa. Jest zalewana podczas deszczu, ale kiedy nie pada, też bywa zalana. To droga dojazdowa od nas do fabryki odzieży. Czasami w ogóle nie da się z niej korzystać – woda jest brudna i zanieczyszczona. Fabryka i lokalne firmy spuszczają tu ścieki. Nie ma sensownego systemu pozbywania się tych ścieków. Dlatego droga jest taka brudna, zanieczyszczona i tak łatwo ulega zalaniu, i tak jest przez cały rok”.
 
Świadkowie pewnego zjawiska
 
Wiele osób pracujących w fabrykach w Bangladeszu jeszcze nie wie, jakie są przyczyny zmian klimatu i kto odpowiada za negatywne skutki zagrażające ich źródłom utrzymania. Jednak z rozmów przeprowadzonych podczas zbierania tych materiałów fotograficznych i filmowych wynika, że te osoby są naocznymi świadkami, odczuwającymi te skutki na własnej skórze – fale upałów i niszczycielskie powodzie, które spowodowały migrację setek tysięcy ludzi do miast w poszukiwaniu pracy w przemyśle odzieżowym. Chociaż mogą nie wiązać złości i smutku z opuszczenia domów ze zmianami klimatu, jedno wiedzą na pewno: zmienia to Bangladesz na zawsze.
 
Jak powiedział Esabnur: Wiem, że rośliny i drzewa wytwarzają tlen. Jeśli będziemy dalej budować, niszcząc zieleń, zabieramy ten życiodajny tlen. Wszystko to ma wpływ na codzienne życie nas wszystkich”.
 
Przygotowano we współpracy z: BCWS, Rainbow Collective
 
Komentarze